2012-11-30

Katarzyna Grobelna "Mercogliano Castellarte"



Relacja uczestniczki workcampu we Włoszech nagrodzona w konkursie na wspomnienie z workcampu w listopadzie 2012

Cześć, 
moje doświadczenia workcampowe nie są wielkie. Raptem trzy razy byłam na projektach krótkoterminowych, z czego na ostatnim dwa lata temu. Miałam możliwość odświeżenia wiedzy historycznej na terenie muzeum Lublin-Majdanek, poczuć chłód i nietypowość Estonii oraz zasmakować nieziemskich pyszności w Mercogliano we Włoszech. Każdy z projektów był jedyny w swoim rodzaju, nietypowy i niepowtarzalny. Jednak chciałabym opisać ostatni z nich. Samotna wyprawa samolotem. Turbulencje. Gwar na lotnisku. Słoneczna Italia. Mercogliano. 
 Czy czegoś więcej było potrzeba? Słońce, wysoka temperatura, ludzie z najróżniejszych zakątków świata, pyszne włoskie jedzenie i festiwal artystyczny. To wszystko odbywało się w maleńkiej wsi położonej pod Neapolem. Projekt ten niesamowicie utkwił mi w pamięci. Mam z niego bardzo dobre wspomnienia. Zadaniem wolontariuszy było dbanie o historyczny teren Capocastello, przygotowanie i pomoc w organizacji scen oraz innych instalacji artystycznych, które były potrzebne w czasie festiwalu Castellarte. W ciągu dnia pracowaliśmy na dworze. Myliśmy, czyściliśmy, pucowaliśmy, malowaliśmy i zbijaliśmy, by wszystko było gotowe na festiwal. Praca przebiegała w miłej, luźniej atmosferze. Trzy dni festiwalu można opisać słowami: harmider, muzyka, tłum, koncerty, akrobacje, występy, małe straganiki z wyrobami hand-made i włoskie jedzenie. 

Nigdy nie zapomnę tego miejsca. To właśnie tam przekonałam się co znaczy południowa, włoska gościnność, miałam możliwość sprawdzenia się jako kucharz dla większej grupy osób, byłam majstrem-technikiem, ochotnikiem z zapałem do pracy ale przede wszystkim podróżnikiem. Wyjazd ten wiele mi uświadomił. Między innymi to co dają podróże. Poznanie nowego miejsca, ludzi, kuchni, zabytków, kultury. Na co dzień mieszkaliśmy w szkole skautów. Szkoła podzielona była na dwa duże pomieszczenia w zależności od wystroju i malowideł na ścianach: „zamek” i „dżungla”.  Kierując się zasadą „do wyboru, do koloru” każdy mógł wybrać dogodniejsze pomieszczenie dla siebie. Poza pracą i możliwością uczestniczenia w festiwalu, mieliśmy okazję poznać okoliczne wioski, festyny i zabawy włoskie, posłuchać informacji o mafii grasującej na południu, zwiedzić sanktuarium Montevergine, jechać camionem (na pace) czując wiatr we włosach, brać udział w prawdziwej włoskiej imprezie urodzinowej, odwiedzić „urząd gminy”, teatr, uczestniczyć w wieczorze organizowanym przez skautów oraz skosztować prawdziwej neapolitańskiej pizzy. 
Każdy z workcampów był udany, z każdym mam dużo wspomnień. Jedno co mogę napisać to, że nigdy nie żałowałam decyzji o wyjeździe na projekt, a także to, że moja przygoda z wolontariatem się nie zakończyła, ponieważ aktualnie jestem na projekcie długoterminowym.
Krótko i uczciwie: Polecam wszystkim!



Katarzyna Grobelna

1 komentarz:

  1. Gratuluję wygranej! To był naprawdę wspaniały worcamp!
    Karolina Siwczyk ;)) (rudawa i wciąż śpiąca współobozowiczka)

    OdpowiedzUsuń